Zacznę nietypowo od scenki, która miała miejsce 3 lata temu. Całe zajście było między 3,5 letnim Tymkiem oraz Panią, która była mamą 3 letniego chłopczyka. Cały karambol był o dzielenie się i odmowę, z którą spotkał się chłopczyk oraz mama. Dotyczyło to ukochanego jeża Tymka, który wówczas towarzyszył nam wszędzie i był dla niego tak osobistą rzeczą jak piżama czy szczoteczka do zębów. Rozmowa toczyła się w lokalu dla mam z dziećmi w miejscu zabaw dzieci…

Pani: Powinieneś się podzielić swoją zabawką.

Tymek: Dlaczego?

P: Bo to jest dobre. Podziel się!

T: Dlaczego?

P: Bo tak wypada i tak trzeba.

T: A podzieli się Pani ze mną swoim telefonem?

To jest autentyczny dialog i skończył się, gdy dziecko wyciągnęło wnioski i odwróciło sytuację. Pani w złości opuściła lokal i wyszła zabierając swoje cały czas płaczące dziecko. Dlaczego teraz nawiązuje do tej sytuacji? Z bardzo prostej przyczyny. Coraz częściej słyszę “podziel się” do bardzo małych dzieci. U nas raczej nikt nie naciska w domu na dzielenie się nawet między rodzeństwem, ale czasem ukazujemy perspektywę osoby pragnącej czegoś, także drugiej strony i stawiamy się w roli obserwatora. Ale wróćmy do sytuacji z przed lat.

Strategia “podziel się”

Co to w ogóle znaczy, że jako rodzice mamy na coś strategię. Dla mnie to jest przemyślany plan działania prowadzący do wyznawanych przez nas wartości. Jest to podjęcie kroków do osiągnięcia celu, długofalowych priorytetów i uzyskania najbardziej zbliżonego zachowania, jakiego można było się spodziewać w danej sytuacji. Strategie wychowawcze pomagają w momencie, gdy mamy wypracowane już sposoby komunikacji, prowadzące do dialogu i wypracowywanie wspólnych rozwiązań – nie koniecznie kompromisów. Strategie są też szkodliwe szczególnie dla początkujących rodziców albo w trakcie zmian dorastania czy narodzin rodzeństwa. Czasem jest tak, że taka strategia więcej dokłada nam ciężaru niż ściąga i zamiast być dobrą jakością w życiu rodzinnym staje się kością niezgody, braku porozumienia lub kolejnym bagażem pt. “oni mają strategię i współpracujące dzieci, a ja nawet tego nie ogarniam”. Warto wtedy się zastanowić, co w tym wszystkim jest moja, a co jest przysposobione od innych, od społeczeństwa itp.

No to teraz mamy trzy strategie, które zaszły w tej scence, a mogłyby wyglądać inaczej. Tu będę stawiać hipotezy, bo po pierwsze nie znam mamy dziecka płaczącego, po drugie nie znam zachowań dziecka. W tym momencie też, żebyś nie zrozumiała mnie źle nie oceniam tego, co zrobiła, bo może tylko na tyle starczyło jej zasobów tego dnia.

To jakie te strategie mamy do osiągnięcia lub zaspokojenia własnych potrzeb:

  • dziecko chciało zabawkę, której nie dostało
  • mama starała się dać dziecku to czego od niej oczekiwało
  •  Tymek nie chciał się podzielić, bo miał potrzebę  jasnego stawiania granic.

Każde z nich uważało, że postępuje słusznie i odpowiednio. To zaczynamy!

Chłopczyk bawił się obok Tymka i zapragnął zabrać zabawkę, która należała do mojego syna. Ten nie podzielił się nią. Zabrał, przytulił, a chłopca zostawił z niczym. Dziecko rozpłakało się i pobiegło do mamy po pomoc, może interwencje albo wsparcie. Chłopiec cały czas płakał, był bardzo mocno rozżalony i takim zostawiła go mama przy stoliku idąc do mojego dziecka. (Dodam, że siedziałam przy swoim stoliku i nie interweniowałam). Odbył się wyżej przedstawiony dialog. Kobieta wróciła do synka bardzo sfrustrowana zaistniałą sytuacją, a dziecko wciąż płakało. Tymek bawił się dalej.

Co można było zrobić inaczej…

Co można było zrobić inaczej, aby każdy poczuł się lepiej albo chociaż zaopiekowano w tym całym sporze. Pierwszą rzeczą, która rzucała mi się mocno w oczy to był płaczący samotnie chłopczyk. On potrzebował zaopiekowania się jego emocjami, może wytłumaczenia sytuacji albo utulenia przez mamę.

Mama mogła też zaproponować chłopcom wspólną zabawę w trakcie, której np. oboje opiekują się jeżykiem. Myślę, że Tymek na to by poszedł, bo tak zdarzało się czasem na spotkaniach, że razem z dziećmi na zmianę wozili jeżyka w wózku. To byłoby poszanowanie granic mojego dziecka i pokazanie innego rozwiązania smutnemu chłopcu.

Co jeszcze można było zrobić w tej sytuacji..

Nie wiem, ale nie mnie to oceniać. Osobiście w podobnych sytuacjach – kiedy Tymek coś chciał – zawsze rozmawiałam z nim, starałam się dowiedzieć kogo to zabawka i proponowałam, aby Tymek sam zaproponował wspólną zabawę przy udziale “pożądanej” zabawki. Nie zawsze działało, ale wtedy opiekowałam się jego emocjami.

Teraz kiedy zdarza się taka sytuacja, że ktoś coś chce, a drugi nie ma zamiaru się podzielić. To pierwsze, co robię to sprawdzam ile sama mam zasobów i jaką jakość mogę dać, jeśli zostanę wezwana jako mediator w sprawie ów rzeczy. Nauczyła się dzięki Wojciechowi i wielu webinariów, książek oraz rozmowom z mamami. Pamiętaj, że z emocjami to trzeba tak samo jak z maseczką w samolocie. Jeśli chcesz pomóc to najpierw maseczka sobie, a potem dziecku.

Dzielenie się wśród rodzeństwa

Ten temat dotyczył również mnie w dzieciństwie. Ile to razy słyszałam “podziel się jesteś starsza bądź mądrzejsza”, “podziel się ona jest młodsza”, itp. Szczerze myślałam nawet przez moment, że tak trzeba, ale zdarzyło się coś niesamowitego. W sumie często jak mam dylemat wychowawczy to trafiam nagle na webinar czy live właśnie na ten konkretny temat. Tak samo było tym razem. Karla Orban – psycholog – prowadziła spotkanie online o tytule “Rodzeństwo i dzielenie się”. To nie było mnie pierwsze spotkanie online z Karlą, ale bardzo odkrywcze.

Ile mi to dało wolności i takich wskazówek, rozwiązań – nawet do zastosowania od razu!

Pewne rzeczy stały się po prostu jasne. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się, jaki proces musi zajść, aby dorosnąć do dzielenia się i jeszcze wcielenia tego w życie. Pamiętałam, że nigdy nie oczekiwałam od małego Tymka, żeby się czymś dzielił jeśli nie chciał – stąd pewnie ten dialog z początku… Za to zawsze mówiłam o szacunku i granicach innych ludzi oraz dbaniu o własne zasoby czy granice.

Doszłam za to do konkluzji, że dzielenie się uczy tak naprawdę o szacunku do siebie. Pokazuje, że dzielenie się to jest wybór i my dorośli powinniśmy swoją postawą pokazywać, że każdy wybór jest w porządku. Dam Ci taki przykład z wczoraj. Tymek bawił się lego i budował statek kosmiczny, a Wojtek też chciał się bawić lego szczególnie tym, co Tymek. Powiedziane jest, że lego jest Tymka i to jego własność, więc decyzja o dzieleniu się nim należała do niego. Sam znalazł rozwiązanie, ponieważ ileś takich sytuacji już było i pokazywaliśmy mu jak można to rozwiązać bez strat dla każdej ze stron oraz bez wojny. Tymek wyciągnął kolejne pudło lego i całe dał Wojtkowi oraz powiedział, że jak skończy swój statek to jemu też zbuduje. Powiem szczerze, że to  było dla mnie cudowne. Oczywiście są też sytuacje kiedy nie jest cukierkowo.

“Wojna” toczy się o rzecz wspólną

W przypadku, kiedy chodzi o rzecz wspólną staramy się dojść, kto się nią bawił, a kto podebrał cichaczem… Często też w takich sytuacjach staramy się wypośrodkować i np. wyznaczamy czas zabawy i czas na przekazanie danej rzeczy. Proponujemy wspólną zabawę albo totalnie nową zabawę, w której zabawka zyska nowe znaczenie. Wiadomo nie zawsze wychodzi.

To jest moje

Natomiast, gdy chodzi o przedmiot, który ma właściciela to jest inna bajka. Właściciel zawsze otrzymuje rzecz w momencie, kiedy chce ją odzyskać. Nie tłumaczymy mu, że teraz musi poczekać, bo to zniechęci do dzielenia i zostanie naruszone zaufanie wobec nas dorosłych pomagających odzyskać zabawkę czy książkę. Tu nie ma znaczenia czy to starsze czy młodsze dziecko, ma prawo się rozmyślić i zapragnąć z powrotem swoją rzecz.

Wyobraź sobie, że dajesz dziecku na 15 minut telefon i on nagle po 4 minutach w jego rękach dzwoni. Ty chcesz go odzyskać, bo chcesz porozmawiać z osobą, która dzwoni. Dziecko chce korzystać z telefonu, bo teraz był jego czas. Tak samo jest kiedy dziecko chce odzyskać swoją rzecz od drugiego dziecka i nie potrafi tego zrobić albo druga strona nie chce współpracować. To my dorośli możemy pomóc w tej trudnej dla obu stron sytuacji i zaopiekować się emocjami dziecka, które musiało oddać zabawkę właścicielowi oraz przekazać przedmiot sporu właścicielowi.

Tak to jest bardzo trudne i na początku energożerne, ale warto pokazywać, czym jest poczucie własności i nauczyć czerpania satysfakcji z dzielenia się z innymi. Taka lekcja daje dziecku możliwość decydowania o swoich rzeczach i szanowania w przyszłości granic innych ludzi związanych z dzieleniem się. Tak mi się wydaje, bo przecież dzieci uczą się doświadczając, a nie słuchając “wykładów”.

Jakiego chcesz dzielenia dla swojego dziecka?

Odwołując się do moich notatek z wykładu prowadzonego przez Karle Orban. Ważne jest uświadomienie sobie, że dzielenie się jest wyborem, którego dokonuje właściciel przedmiotu. Często zapominamy o tym fakcie i naciskamy lub nalegamy na podzielenie się, czymś, co nawet nie jest nasze! Kolejnym decydującym o sukcesie punktem dzielenia się jest fakt, że każdy wybór jest dobry. Także odmowa jest w porządku i można czuć się z nią dobrze.

Następnym przełomem jest podsunięcie dziecku strategii na dzielenie się bez poczucia straty. Taką strategią może być wspólna zabawa, wymiana między dziećmi czy uczenie przez modelowanie dzielenia się w sposób “kontrolowany”. Dziecko, które poznaje różne możliwości na dzielenie się jest spokojniejsze, bardziej otwarte i chętniej się dzieli, jeśli ma pewność, że w momencie trudnym uzyska pomoc w odzyskaniu swojej własności.

Nie wiem czy jesteś świadoma, że my dorośli możemy szybciej zniechęcić dziecko do dzielenia niż je do tego zachęcić… Wynika to z prostej rzeczy – chcemy dobrze, a tak naprawdę dzieci potrafią się między sobą dogadać bez interwencji dorosłego. Zresztą w takich momentach doskonale uczą się funkcjonowania w społeczeństwie i komunikacji.

To jak nie chcesz, aby dzieliły się Twoje dzieci?

Dla mnie najtrudniejsze było oddawanie pod przymusem. Wtedy czułam wewnętrzny zgrzyt. Dlatego nigdy nie przymuszałam dzieci do dzielenia się, bo to mało przyjemne dla osoby, która ma się podzielić oraz tej, która z otrzymuje “z łaską” dany przedmiot.

Unikajmy też, że dzielić trzeb się zawsze! To jest dość niebezpieczne.. Wyobraź sobie, że Twoje dziecko zawsze ma się dzielić i robi tak ze wszystkim – również z pieniędzmi na drugie śniadanie. Fajnie czy to dzielenie różni się od oddania łopatki w piaskownicy? Nie! No, dobra dla nas dorosłych jest różnica, ale dla dziecka zawsze to zawsze!

To samo tyczy się dzielenia wszystkim. To jest właśnie ten moment, w którym Tymek nie oddał swojego jeża, ale wyobraźmy sobie, że go oddal i chłopiec ubrudził go. W momencie, gdy nadchodzi moment spania okazuje się, że jeżyk nadaje się do prania, a nie do spania. Wyobraźcie sobie ten żal i niechęć do kolejnego dzielenia.



Wszystko, co chciałam już napisałam.

A Ty jak czujesz się z dzieleniem z innymi?

Jakie macie strategie na dzielenie się?

Daj znać w komentarzach, a jak widzicie wartość podzielcie się dalej.

Pozdrawiam,

2 Comments

  1. Dziękuję bardzo za ten tekst. Jestem mamą 2 dorosłych już dzieci i 6-letniego Antosia. Też uczono mnie, że trzeba się dzielić “bo tak”. Nigdy mnie to nie przekonywało. Intuicyjnie wyczuwałam niechęć do tego rodzaju przymusu. Dziś dzielę się, kiedy sama tego chcę. I to nie wszystkim 😉 Pozdrawiam serdecznie.

    1. Dziękuję Kasiu za ten komentarz 😀 Dokładnie nie trzeba się dzielić, a można kiedy ma się na to ochotę 😀 Również pozdrawiam :*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Używamy cookies w celach funkcjonalnych, aby ułatwić Ci korzystanie z witryny oraz w celu tworzenia anonimowych statystyk serwisu. Więcej informacji na ten temat znajdziesz w Polityce prywatności

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close