Zawsze wychodzę założenia, że każdy powinien decydować o własnym życiu. Moja droga jako rodzica w czasach, gdy Tymek był maluszkiem – 7 lat temu – SZOK! To wiele z tych rzeczy było szokujące. Choć dla niektórych nadal są to sposoby niemieszczące się w ich światopoglądzie, co też jest w porządku. To jest dla mnie istotne że nie każdy musi wychowywać dziecko w rodzicielstwie bliskości i porozumiewać się bez przemocy. Piękny byłby świat, gdy wszystko było idealne, ale nie jest. Przejdźmy do rzeczy 🙂
1. Wychowujemy dziecko bez smoczka i butelki
Wiele razy słyszałam – zanim wszyscy w otoczeniu przywykli do widoku dziecka bez smoczka i butelki – że mam mu go dać, bo jak później go przyzwyczaję?!. Sęk w tym, że ja wcale nie chciałam Tymka przyzwyczajać ani do butelki, ani do smoczka, bo po co? Dziecko karmione piersią, będące zawsze blisko i pod naszą opieką. Nie miałam potrzeby, aby dawać smoczek czy butelkę. Serio to nie jest niezbędne!
Teraz przedstawię Ci argumenty podawane, aby wpłynąć na moją i Tomasza decyzję:
- Jak będziesz chciała wyjść to, jak go ktoś nakarmi? – Normalnie. Nie będę wychodzić bez niego albo w czasie, kiedy będzie najedzony – z Tymkiem dało się zaplanować karmienia i wyjścia, z Wojciechem już nie wyszłoby to! Oprócz tego kocham go i dla mnie to jest logiczne, że kiedy jest to tylko możliwe to wychodzimy razem.W momencie, gdy podrośnie to będzie jadł sam – jak to pisałam Tymek już miał wstępną diagnozę o zaburzeniach integracji sensorycznej oraz kiepsko jadł, ale jeszcze wtedy nie rozumiałam jego problemów z żywieniowych, choć czułam, że coś jest nie tak!
- Nie dasz rady dawać mu cycka na każde zawołanie. Będziesz za chwilę żałować, że nie dałaś mu smoka! – Uwierzcie mi, że matka po porodzie nie chce słyszeć o tym, jak to nie da rady i będzie żałować podjętej decyzji. Zresztą każde dziecko jest inne i często na forach czytam “jak zmusić dziecko do smoczka?” – pytanie tylko po co zmuszać?! U mnie obaj chłopcy bez smoczkowi. Fakt, że z Tymkiem w tym temacie było łatwiej, bo wisiał na piersiach bardzo mało w porównaniu z młodszym bratem – tak wiem nie porównuje się dzieci. Mimo, że Wojciech jest hajnidem to nigdy nie dostał smoczka ani butelki, bo tak chciałam i w pełni świadomie byłam do jego dyspozycji. Dzieci nawet najbardziej wymagające potrzebują przede wszystkim rodzica, ale nie ukrywam jest to często wykańczające, wypalające, jak to przy hajnidach!
- Jak masz zamiar go uśpić bez smoczka i butelki?! – Normalnie. Podać pierś, pobujać, przytulić, pomasować czy zrobić coś innego w tym momencie działającego. Patrząc na to z perspektywy czasu to usypianie Wojtka to i tak hardcore, a jeszcze jakby był smoczek to pewnie wciąż szukałabym go tak jak przytulanki PIESKA. Dlatego ułatwiam sobie życie i mam “cycki” zawsze przy sobie 😉
Uwaga teraz! Bez smoczka i butelki uważam, że nie jest wcale trudniej. Nie jest tak pod warunkiem, że ma się dziecko o łagodnym usposobieniu. Świadoma jestem, że różne dzieci podchodzą do ssania z różną częstotliwością, a jest to potrzeba nadrzędna. Warto, zachęcam, jednak spróbować na początek bez smoczka i butelki. Według mnie jest to nadal kontrowersyjny temat, gdyż spotkałam się z dużą ilością negatywnych stwierdzeń dotyczących mojej decyzji. Społecznie jest przyjęte, że wyprawka powinna zawierać smoczek (co najmniej dwóch różnych firm, bo dziecko nie zawsze chce) i butelkę. Szkoda, bo to często zbędne gadżety, a czasem nawet szkodliwy!
Aktualizacja z 2021 r.
Tekst powyżej na różowym tle jest oryginalny i pochodzi z 2017r. Teraz uważam, że dużo zależy od determinacji matki – taka prawda – potrzeb dziecka oraz wsparcia dla mamy. Wszystkie sytuacje mają wpływ na to czy w najtrudniejszym momencie podamy ten smoczek czy nie. Nie neguje osób dających smoczek czy butelkę. To ich decyzja. Osobiście wolę unikać niż oduczać złych nawyków, bo ciężko potem odejść od uspokajacza, który zawsze był. To już taka moja wizja!
Co do szkodliwości ich podawania to mogą przyczynić się do zaburzenia laktacji i odruchu ssania, bo dzieci są mądre i często pójdą w łatwiejszą stronę. Nie jest oczywiście to warunek, bo dzieci są różne i często tylko w trakcie karmienia piersią mają taką bliskość z mamą, a z niej nie zrezygnują!
2. Wspólne spanie
Słyszałaś kiedyś o wspólnym spaniu? Śpisz z dzieckiem i partnerem. Och! Jakie to niepoprawne i niebezpieczne wiesz?! – tak słyszałam, jak mówiłam, że śpimy z Tymkiem.
Najpierw argumenty, które teraz mnie bawią, ale wtedy frustrowały na maxa! Dodałam też jeden nowy, który jest aktualnie na topie…
- W nocy mąż położy się na dziecku – a po co on ma się na nim kłaść?! Uwierz, że facet czuje obok siebie małego człowieka. Wiadomo, że trzeba zachować środki ostrożności np. idąc z dzieckiem spać jesteśmy w pełni świadomości (trzeźwi), ale to raczej logiczne (dla mnie). Jeśli to nie jest dziecko poniżej 3 miesiąca życia zaalarmuje, że coś się mu dzieje, że nie jest mu komfortowo. Mężczyźni mają instynkt samozachowawczy i raczej nie chcieliby wchodzić w szranki z matką dziecka to niebezpieczne!
- Dziecko powinno spać u siebie, bo się przyzwyczai – Cóż, jak się przyzwyczai to… zostanie z nami w łóżku do 18nastki? Wątpię! Kiedyś w końcu się wyniesie. Zresztą tak lepiej śpi i spokojniej zasypia. Co do spania osobno to wstawanie 10 razy do niego i odkładanie z powrotem tylko po to, aby Pani sąsiadce było z tym faktem spokojniej i lepiej? Mój sen jest równie ważny, jak komfort i bezpieczeństwo dziecka, dlatego z nim śpię, bo czuje się bezpieczniej. Teraz śpimy w czwórkę, bo w trakcie ciąży Tymek wprowadził nam się z powrotem do sypialni i tak póki, co został. Dla wszystkich komfortu i dobrej jakości snu – przy płaczącym Wojciechu – mamy łóżko od ściany do ściany 2,5m – SERIO!
- To jest nie dobre dla jego rozwoju. Będzie miał problemy seksualne! – to nowy argument! Głownie tyczący się Tymka, bo jest duży. Spójrzmy na to inaczej. No nie czuje potrzeby spania samodzielnie, bo dla niego to dyskomfort. Kiedy śpi sam np. jego pomysł w salonie to po 2 godzinach wędrówka nocna do nas.. To nie ma sensu, bo przez to wielokrotnie wybudza Wojtka, który i tak kiepsko sypia.
Tymek spał z nami do 18 miesiąca życia (chyba). W momencie otrzymania łóżka dla dużych dzieci przeniósł się do niego, zaś po otrzymaniu własnego pokoju – mając 2,5 roku – woła mnie, żebym przyszła do niego, zamiast przychodzić do nas. Śpi z nami tylko w momencie, gdy jest chory lub ma koszmary i nie widzę nic w tym złego. Wiem za to, że ufa nam w pełni i czuje się z nami bezpiecznie. Tymka do dzisiaj usypiam co też, niektórym wydaje się zbędne i uciążliwe, a ja, szczerze mówiąc, czerpię z tego ogromną przyjemność.
Aktualizacja 2021r.:
Tymek, jak już wspomniałam wrócił do naszego łóżka prawie 2,5 roku temu i został na dłużej. Teraz sprzedam patent na usypianie dwójki. O ile dobrze pamiętam to przez pierwsze 6 miesięcy życia Wojtka – najpierw usypiałam Tymka, Wojtek był wówczas noszony przez Tomka, a potem Wojciecha. Był krótki moment, że usypialiśmy ich razem – ja Wojciecha na piersi, a Tomasz Tyma głaskając po plecach. Od prawie roku usypiam obu sama jednocześnie – Tymka otulam całkuje i wysyłam buziaka, co jakiś czas, aż zaśnie, a Wojciech dalej na piersi – choć czas jego usypiania to od 20 minut do 2,5 godziny! Zawsze ceniłam wspólne spanie, ale jeszcze bardziej doceniłam je, gdy urodził się Wojtek, bo on spał po 10-15 min i godzinę się karmiliśmy przez prawie rok tak to wyglądało. Także, gdyby nie wspólne spanie to wykończyłabym się fizycznie i psychicznie.
3. Chustonoszenie
Najbardziej przydatna rzecz w wyprawce moim zdaniem. Wolne ręce pozwalały na robienie wielu rzeczy, a to też był Tomek sposób na usypianie Tymka. Chusta no, genialnie zdała się na okres ząbkowania, mimo że dość znośnie przetrwaliśmy go. Wojciech w chuście spędził więcej czasu niż przespał przez całe swoje życie i to nie jest żart! Osobiście przestałam go nosić z 3 miesiące temu – teraz tylko ręce są akceptowalne! Tomasz tylko w górach nosi Wojtka, ewentualnie nosił na zmianę ze mną w trakcie ząbkowania, które Wojciech znosił tragicznie…
Argumenty związanie z chustonoszeniem kolejny raz były nie do przebicia:
- Krzywdzicie swoje dziecko, bo to pewnie jest nie zdrowe! – tu użyje argumentu zasłyszanego: Tak, każda matka i ojciec marzą o tym, aby szkodzić swojemu dziecku. Kobieta, która nosiła dziecko 9 miesięcy w sobie, miała je tylko po to, aby po porodzie je skrzywdzić. Taka to logika. A tak serio chustonoszenie jest bezpieczne i zdrowe dla większości dzieci – są oczywiście medyczne wyjątki np. duża asymetria – choć nie wiem czy to nadal aktualne. W ogóle nie wiem, jak ludzie wpadają na takie pomysły! Choć wisidła nadal w modzie i tak to jest szkodliwe!!! Warto zawsze sprawdzić czy używane przez nas nosidło jest nosidłem a nie wisidłem…
- Przyzwyczaisz go do noszenia! – no, skoro jeszcze nie przyzwyczaił się do spania z Wami, to do noszenia na bank. Cóż, jak będzie trzeba to zaniosę go na maturę. Z resztą jeśli nie przyzwyczaił się przez 9 miesięcy w brzuchu to teraz raczej już mu nie grozi. Wojciech jest mistrzem jeśli chodzi o noszenie go, bo tyle wschodów słońca, co widziałam z nim to z nikim innym. Naprawdę to jest kwestia dziecka i jego potrzeb.
- On tam nie ma miejsca. Pewnie jest mu niewygodnie! – Heloł! Noworodki, niemowlaki i nawet niektóre małe dzieci lubią być mocno otulone. Czują się wtedy bezpiecznie, do tego słyszą i czują znajomą osobę. Maluszkom w chuście jest bardzo wygodnie. Dobrze dociągnięta chusta daje dziecku poczucie bezpieczeństwa i podparcia oraz bliskość rodzica. Natomiast, co do owijania i otulania dzieci ciasno są podzielone zdania, bo to bardzo działa na niewykształcony jeszcze dobrze układ nerwowy. Warto zgłębić temat zainteresowanym.
Nosiłam z Tomkiem Tymka, aż do 17 miesiąca życia. Potem wcale nie lubił być na rękach, aż mu się odmieniło chyba miał wtedy 2,5 roku, ale to już inna historia 🙂 Szczerze wolę chustę czy nawet nosidła ergonomiczne, bo należy wiedzieć, że istnieją również – niestety – wisidła, które polegają na noszeniu dzieciątka przodem do świata. Taka pozycja jest niewłaściwa dla jego kręgosłupa i wrzyna się takie “nosidło” w pachwiny dziecka. Okropny widok.. To dopiero jest kontrowersyjny sposób noszenia dziecka, a nie chusta.
Aktualizacja z 2021 r.:
Tymka, aż do 17 miesiąca.. Ha, ha, ha! Wojciecha nosiłam do 21 miesiąca życia w chuście, a waży dwa razy tyle, co Tymek w tym okresie, więc punkt patrzenia zmienia się z kolejnym dzieckiem 🙂 Wojciech zawsze miał potrzebę mega bliskości i uwielbiał być na rękach tylko i wyłącznie rodziców. Do tego jego potrzeba bliskości jest tak wielka, że on śpi w kontakcie skóra do skóry – moim małym oszustwem, aby opuścić łóżko jest podłożenie Wojtkowi ręki Tymka. Obaj wówczas śpią dobrze i spokojnie, a ja mam czas dla siebie i Tomasz. W końcu relacje w związku też są ważne.
4. Rozszerzanie diety metodą BLW
Jak każda metoda ma swoich zwolenników i przeciwników. To całkiem normalne, ale niektóre argumenty można łatwo obalić i cieszyć się posiłkiem w rodzinnym towarzystwie. Pamiętaj jednak żeby to też nie było uciążliwe dla innych, dlatego stosując tą metodę zawsze zabezpiecz teren wokół np. podkładem czy ceratą, aby zostawić po sobie porządek. Po co dodatkowo robić złe wrażenie. I przetrzyj zawsze (np. w restauracji) krzesełko, z którego korzysta Maluszek.
A teraz dlaczego ten temat budzi kontrowersje:
- Dziecko na pewno się nie nadaja – to jest argument nad argumentami, bo przecież dziecko marzy o tym, aby chodzić (siedzieć) głodne. Zaufajmy dzieciom, one naprawdę wiedzą, co jest dla nich dobre i ile potrzebują jedzenia na samym początku. Jednak jeśli coś wzbudza Twoją wątpliwość sprawdź to! Tymek był dzieckiem zawsze czystym, nawet kiedy był teoretycznie brudny. Okazało się, że to wynika z jego zaburzeń sensorycznych. Także w momencie, gdy dziecko odmawia konkretnych konsystencji jedzenia warto to skonsultować z dobrym dietetykiem dziecięcym.
- Powinnaś już zacząć dawać mu papki, przecierki i soczki, bo ma 4 miesiące – kocham ludzi, którzy powtarzają schemat po swoich rodzicach, dziadkach i tak dalej nie zastanawiając się dlaczego tak jest. Zanim przywołam pewien piękny przykład dodam, że tak samo jest z rozszerzaniem diety przed 6. miesiącem życia. Jelita dojrzewają przez kilkanaście miesięcy, dlatego podając pokarmy wcześniej niż po 6. miesiącu życia układ pokarmowy nie jest gotowy do trawienia i przesyłania innych pokarmów niż mleko. Teraz czas na historię pewnej pieczeni:
Pani przygotowywała uroczystą kolacje dla rodziny i szykując pieczeń odcięła z obu stron końcówki, córka zaciekawiła się po co się tak robi. Mama nie wiedziała, ale odpowiedziała, że tak robiła babcia. Córka poszła do babci uzyskać informacja po co. Odpowiedź babci była, ze prababcia też tak robiła. No więc dziewczynka poszła do prababci pytając po co. Prababcia na to odpowiedziała, że miała małą brytfankę i większa pieczeń się nie mieściła.
- Jak on ma gryźć skoro nie ma zębów? – na tym etapie ich nie potrzebuje! Dziąsła są twarde i dają radę pogryźć nawet jabłko czy marchewkę, a przy okazji łagodzą objawy ząbkowania, czyli swędzenie. Do tego gryzienie jest bardzo ważnym elementem żywienia i trawienia. Przy gryzieniu ćwiczymy mięśnie żuchwy, twarzy i wpływamy na produkcję kwasów żołądkowych. Kiedyś więcej opowiem o gryzieniu, żuciu itp.
Stosując metodę BLW Tymek zachłysną się może 3 razy przez cały okres nauki jedzenia i co najważniejsze potrafił poradzić sobie sam. Przy nauce jedzenia pracuje bardzo wiele mięśni twarzy i języka. Buzia uczy się jak ruszać językiem, zębami (dziąsłami) i przełykać. To bardzo trudna lekcja dla dziecka, ale i czasem dla spanikowanego rodzica. Kontrowersyjność tej metody polega na tym, że dziecko często je rączkami wszystko łącznie z zupą czy jogurtem. Tymek dzięki tej metodzie w wieku 7 miesięcy opanował łyżeczkę, 11 miesięcy widelec a 16 miesięcy nóż – więc to, że teraz je rękoma nic nie znaczy.
Aktualizacja z 2021 r.
BLW przy Tymku to była bajka! Wojciech też ma rozszerzaną dietę metodą BLW. Umie jeść łyżeczką i widelcem oraz zaczyna posługiwać się nożem, ale przecież wszystko i tak najlepiej smakuje rączkami. Zawsze się cudownie brudzi, ale to nie jest ważne, bo najważniejsze jest to, co zjada. Był moment zwątpienie w tą metodę, gdy Tymek przestał jeść prawie wszystko. Jego wybiórczość pokarmowa była ogromna i pozostało nam w jadłospisie 4-6 różnych rzeczy. Teraz po długiej drodze, która nadal trwa je znacznie lepiej. Właściwie to rozszerzamy dietę dwójce dzieci, a nie jednemu.
5. Karmienie piersią
Karmienie piersią to ogólnie dość gorący temat w tym czasie. Nie mówiąc już o karmieniu piersią przez ponad 3 lata. Tak, karmię trzylatka i jestem z tego dumna. W moim mniemaniu daje mu wszystko, co najlepsze i potwierdzają to wszelkiego rodzaju badania na mleku kobiecym oraz samego Tymka.
Mimo wszystko nie raz słyszałam, że:
- Taki duży chłopczyk, a jeszcze cyca ciągnie? – ten argument to pierwszy raz usłyszałam jak Tymo miał niespełna rok! Ale warto powiedzieć nie ciągnie, a je z niego. Na ciągnięcie mu nie pozwalam. Natomiast młodszy egzemplarz nie tylko ciągnie, ale też gryzie i ciamka cyca – nie da się mu wytłumaczyć w tym temacie nic. W taki sposób się wycisza, samoreguluje.
- Karmisz jeszcze? – to chyba najpopularniejszy argument. Kiedyś jedna z blogerek napisała cały tekst z ciętymi ripostami na tego typu pytanie. Moja odpowiedź zawsze jest krótka i brzmi, tak owszem, a co u Ciebie? Przy drugim rzadko wychodziłam i nikt nie widział czy jeszcze karmię czy nie. Choć rodzina czasem się dziwi, że jeszcze karmię… A przecież starszego dłużej karmiłam.
- Uzależniasz go od siebie! – fakt, tak jest dopóki sam na siebie nie zarabia i nie potrafi sam nigdzie dojechać. Dzieci są uzależnione od nas dorosłych i to raczej jest w pełni normalne. Co do uzależniania to Tymek jest wolną duszą bardzo mocno niezależną, za to Wojciech spowodował iż świat jest uzależniony od niego. W końcu kiedyś wyrośnie i to się zmieni.
Karmienie piersią wzbudza wiele kontrowersji szczególnie wtedy, kiedy odbywa się publicznie. Tymka ma 3 lata i już nie karmię go na żądanie, dlatego w miejscach publicznych już tego nie robimy. Na początku tego roku jeszcze nam się zdarzało w okolicach drzemki, że na szkoleniu brałam małego i karmiłam aż zaśnie. Nikomu to nie przeszkadzało, bo byłam dość dyskretna i zwykle siadałam w takim miejscu końca sali, aby nie rzucać się w oczy.
Aktualizacja z 2021 r.
Ciekawe, co będzie jak po pandemii wrócimy do spotkań w miejscach publicznych i mamy karmiące wrócą. Mam nadzieję, że akcje społeczne jak “Zabawa w chowanego” czy aktualna “Długość ma znaczenie” przyniosą oczekiwany efekt. Przecież to dla dobra dziecka, komfortu mamy i ich wspólnego zdrowia. Warto poznać temat długiego karmienia piersią albo napisać do mnie chętnie pomogę w tematach laktacyjnych.
A czy Ty stosujesz jakieś – zdaniem innych – kontrowersyjne metody wychowawcze wobec swojego dziecka? A może stosujesz którąś z opisanych metod?
Opowiedz nam w komentarzu jest to wygląda u Ciebie i podaj wpis dalej!
Pozdrawiam,
Odwiedź nas także w innych miejscach w sieci
Właściwie ja i wszyscy moi znajomi stosowaliśmy dokładnie te same metody, więc dla mnie nie ma w nich ‘szoku’ 😉 W moim otoczeniu robienie na odwrót niż napisałaś jest uważane za wariacje 😀
To mieszkasz w cudownym miejscu wśród niesamowitych osób.. Teraz też otaczamy się takimi ludźmi, ale 2 lata temu nie było łatwo wciąż przecierać szlak…
Wszystkie pięć metod stosowałam i usłyszałam pełny zestaw argumentów, dlaczego robię źle 😉 Ale cóż w trudnych przypadkach odsyłałam do artykułów naukowych prosząc o dyskusję w momencie, gdy dana osoba uzupełni wiedzę – jakoś nigdy nikt drugi raz nie krytykował moich sposobów 😉
Genialny sposób 🙂 U nas zmieniałam często temat bo ile razy można używać tych samych lub inny argumentów..
Ja bym większości tych punktów nie nazwała nawet metodami tylko pewnym, świadomym stylem życia 🙂 pozdrawiam!
Tak, masz racje to styl życia. Tak jak zdrowe odżywianie czy sortowanie śmieci.. Choć to drugie to może nie do końca dobre porównanie 🙂 Ważne, aby przejmować tyle wiedzy ile jest nam potrzebnej w danym momencie..
Wydaje mi się, że teraz wszystkie metody są kontrowersyjne, tylko zależy, po której stronie stoimy 😛 A każdy powinien zajmować się maluchem według tego, co uważa za słuszne, oczywiście do momentu, w którym maluchowi dzieje się realna krzywda fizyczna lub psychiczna.
Tak zawsze Matka wybiera stronę i sposoby, metody wg niej najlepsze dla jej dziecka i to jest cudowne.. Mi chodziło raczej o interwencje otoczenia w sposoby, które wybraliśmy z mężem.. Bo to niby my jesteśmy rodzicami, ale każdy wie lepiej co dobre dla naszego dziecka 🙂
Pięknie <3
My też jesteśmy bez smoczkowi, bez butelkowi i
Książę skończył 6 miesięcy i malutkimi ale maciutkimi kroczkami zaczynamy stosować metodę BLW – bobas lubi wybor 😉 choć bardziej woli mleczko 😏
Śpimy razem, ja to uwielbiam i czuje się bezpiecznie kiedy młody jest obok a uśmiech synka z rana jest bezcenny 😍
Ząbkowanie póki co idzie nam sprawnie i odpukac bezproblemowo 🙂 dwie jedyneczki na dole mamy i 2ki się przebijają 🙂 czasem podgryzie mamcie ale jest to wybaczone 😏
Będziemy sie uczyć hustowania 🙂
Pozdrawiamy i przesyłamy buziaki :*
Cudowanie Aniu, że tak fantastycznie Wam idzie 🙂 Chustowanie jest genialne, jeśli dziecko je lubi 🙂 Choć znam mało dzieci, które nie chciały być chuścioszkami 😛 Fajnie, że karmisz piersią. A co do BLW to Tymek do 18 miesiąca wolał mleczko niż jedzenia. Teraz cycek czasem przegrywa z kanapką z szynka 🙂
Uściski i całuski oraz pozdrowionka dla całej rodzinki :*
Hmmm robiłam te wszystkie rzeczy. Nie uważam, żeby były kontrowersyjne. Moje dziecko bezbutelkowe i bezsmoczkowe jest szczęśliwe. Samo odstawiło się od piersi. Samo zaczęło spać w swoim pokoju i w swoim łóżku. Samo zdaje sobie sprawę, że jest za ciężkie, by je nadal nosić w chuście (ok, do tego doszło późno, ale wbrew moim oczekiwaniom, nie muszę go nosić do 18 – i tak bym nie dała rady, bo za parę lat na bank będzie wyższy ode mnie i by mu szurały nogi po podłodze :D).
Co do BLW, ja tak rozszerzałam dietę Maka, na początku jadł wszystko, teraz niestety w wieku 4,5 lat jest ultra wybredny. Nie wiem na ile to przejściowy okres, a na ile jego charakter… Jego przyrodnia siostra z kolei była karmiona łyżeczką, papkami ze słoika, od 4 miesiąca życia, jak jeszcze nie umiała nawet siedzieć (wiem, bo ostatnio wygrzebałam u Majka na kompie jakieś filmiki z jej dzieciństwa) – dziś je wszystko, jest fanką warzyw, zup, koktajli… Także tutaj na dwoje babka wróżyła z tym BLW, aparat mowy i mała motoryka u mojego syna też kuleją, choć rzekomo BLW ma na nie zbawienny wpływ, no bo dziecko pracuje szczęką 🙂 i paluchami… Zobaczymy przy nowym bobku, na pewno też będziemy wprowadzać stałe pokarmy w ten sposób.
One były kontrowersyjne tylko dla naszego otoczenia. Teraz po przetarciu szlaków “nowoczesności” już nikt nic nie mówi i pewnie przy drugim maluszku zrobię dokładnie to samo 🙂
A co do BLW to Tymo aktualnie apetytem nie grzeszy i co do różnych smaków też ma dystans, ale cóż podejrzewam, że taki okres albo taka jego uroda…